27 grudnia mija dokładnie trzy lata od dnia, gdy zmarł Andrzej Iwan. Miał 63 lata. Był piłkarzem, reprezentantem Polski i jedną z najbardziej barwnych postaci rodzimego futbolu. Do dziś trudno uwierzyć, że nie ma go już z nami. Dla wielu kibiców, zwłaszcza w Krakowie, to wciąż bardzo osobista strata.
Iwan był piłkarzem nieoczywistym. Utalentowanym, skutecznym, ale też boleśnie ludzkim. Jego historia to nie tylko gole, puchary i mistrzostwa świata. To także walka z demonami, o której mówił głośno, gdy inni milczeli.
Piłkarski życiorys Andrzeja Iwana
Andrzej Iwan urodził się 10 listopada 1959 roku w Krakowie. Pierwsze piłkarskie kroki stawiał w Wandzie Kraków, ale szybko trafił do „większej piłki”. Jako nastolatek był uznawany za jeden z największych talentów w Polsce. Grał w reprezentacji Polski juniorów, a później w seniorskiej kadrze.
Najmocniej zapisał się w historii Wisły Kraków. W barwach Białej Gwiazdy zdobył 69 goli, sięgając po tytuł mistrza Polski. Był napastnikiem dynamicznym, bezczelnym w dobrym sensie i skutecznym. Kibice pamiętają jego bramki, ale też charakter na boisku.
W reprezentacji Polski rozegrał 29 spotkań. Wystąpił na mistrzostwach świata w 1978 roku w Argentynie oraz zdobył brązowy medal na mundialu w 1982 roku w Hiszpanii. Choć nie był pierwszoplanową gwiazdą tamtej drużyny, dołożył swoją cegiełkę do jednego z największych sukcesów polskiej piłki.
Kadry, kontuzje i niespełnione ambicje
Kariera Iwana nie była jednak pasmem samych sukcesów. Wielokrotnie zatrzymywały ją kontuzje, w tym ta odniesiona w meczu z Legią. Były też momenty, gdy brakowało mu stabilności. Trudny charakter i życie poza boiskiem często przesłaniały czysto piłkarski potencjał.
Grał również poza Polską. Występował m.in. w VfL Bochum, później wyjechał do Grecji, gdzie grał w Arisie Saloniki. Następnie trafił do Szwajcarii, występując w FC Azzurri i FC Pully, a także w klubach z niższych lig. Były też epizody w egzotycznych kierunkach, jak FC Kuwait czy FC Arabic.
Często zmieniał kluby. Szukał miejsca dla siebie. Czasem piłki, czasem spokoju.

Trener, komentator i brutalna szczerość
Po zakończeniu kariery piłkarskiej próbował sił jako trener. Pracował m.in. z młodzieżą, był zaangażowany w projekty regionalne. Wraz z Michałem Królikowskim wywalczył awans jako trener kadry Małopolski do turnieju finałowego UEFA.
Szerszej publiczności dał się jednak poznać jako komentator i publicysta. Występował w Orange Sport, współpracował z mediami, w tym z Przeglądem Sportowym Onet. Mówił bez ogródek. O piłce, o ludziach, o sobie. Nie unikał tematów trudnych.
W autobiografii „Czekając na nicość” opisał walkę z hazardem, depresją i próbami samobójczymi. To była jedna z najbardziej szczerych książek w historii polskiego sportu. Bez lukru. Bez gry pod publiczkę.
Człowiek z krwi i kości
Andrzej Iwan nigdy nie udawał kogoś innego. Był autentyczny. Czasem niewygodny. Czasem zbyt szczery. Ale prawdziwy. Wielu młodszych piłkarzy słuchało go uważnie, bo wiedzieli, że mówi z doświadczenia, a nie z teorii.
Jego anegdoty, przywoływane m.in. przez Krzysztofa Stanowskiego, krążyły po piłkarskim środowisku latami. Znał tę piłkę od środka. Od szatni po trybuny. Od triumfów po upadki.

Źródło: Radio Eska
Andrzej Iwan – trzy lata ciszy po ostatnim gwizdku
Andrzej Iwan zmarł 27 grudnia 2022 roku w wieku 63 lat. Trzy lata później jego nazwisko wciąż wywołuje emocje. Dla kibiców Wisły Kraków pozostaje symbolem niepokornego talentu. Dla całej polskiej piłki – przestrogą i lekcją szczerości.
Fantastyczny napastnik, trudny charakter, człowiek zmagający się z własnymi słabościami. Taki był Iwan. I właśnie dlatego wciąż o nim pamiętamy.






